NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ TWORZENIA

Jak pokonać wstyd?

Czasami wychodzi kicz. Jeżeli porównywać do istniejących wzorów poprawności sztuki. Jakby nie patrzeć jednym z podstawowych kryteriów zamykających nas na własną twórczość jest wstyd.  Różnie odczuwany, ale jak mało które z ludzkich uczuć zbliża do niewidzialności – tak mocno pożądanej w chwili kiedy najchętniej chcielibyśmy „zapaść się pod ziemię”. Kolejnym elementem jest wrażenie braku jakiejkolwiek użyteczności własnej twórczości. Utrwalane latami.

„Szał tworzenia” – tak można nazwać pierwszych 10 lat życia w porównaniu ze stanem, w który zapadasz jako dorosła osoba. System miar wyprodukowany przez edukację szybko uczy oceniania. Coraz więcej rozumiesz, więc nie masz wątpliwości przy analizie swojego śpiewu, rysunku czy kartki papieru zapisanej koślawym pismem: „inni robią to lepiej”. Wystarczy proste porównanie, by powoli acz systematycznie utrwalać przekonanie, że „to” nie będzie Twoje życiowe powołanie.Dość szybko, nie bez pomocy życzliwego otoczenia samodzielnie zamykamy przed sobą całkowicie kluczowy obszar swojego życia, jakim jest własna twórczość.

„To jakaś abstrakcja!” Tak zwykło się mówić patrząc na niezrozumiałe dzieło, tutaj „abstrakcja” to stwierdzenie podważające sens osobistej kreacji. Bo jaką praktyczną korzyść można uzyskać z marnotrawienia czasu? No pełna abstrakcja! Szczególnie mając na uwadze, że prawdopodobnie nikt nie kupi naszego dzieła i nie zapewnimy sobie w ten sposób nieśmiertelności.

Bez twórczości artystycznej żadna społeczność nie jest się w stanie właściwie rozwijać.  Podobnie jest z jednostkami, przed którymi zawodowa rzeczywistość niebawem postawi zupełnie inne wymagania. Czy sztuka to pozornie bezużytecznie zjawisko, którego celem jest zapewnienie prostej/pustej rozrywki? Jeżeli zgodnie z oczywistą retoryką poprzedniego pytania ma być czymś więcej, to dla kogo i kiedy może być przydatna np.: w codziennej pracy? Życie zawodowe bardzo często zmusza nas do powtarzalności. Sekwencyjność zdarzeń związana jest ze specjalizacją, z powtarzalności rodzi się przecież mistrzostwo. Znasz tą rytmikę codzienności, niczym z metronomu?

…rano, ubranie, praca, kawa, spotkanie, plan, konflikt, dead line, fuck-up, target, mail, procedura, koszty, płace, delegacja, faktura, klient, reklamacja, stres, ksero, komórka, laptop, zwolnić, zatrudnić, rozliczyć, kontrolować, umowa w trybie zmian, analiza, lunch, negocjacje, przelew, wibor, nkup, deklaracja, należność, pi-end-el, czas, tkw, technologia, awaria, inwestycja, po pracy, wieczór…

Świat podzielony na lata, miesiące, tygodnie, dni, w których używamy tylko jednej ręki, jednej półkuli mózgowej, obracamy się przeważnie w lewo… Machinalnie realizowane czynności. No właśnie „machinalnie”, czyli nieludzko – automatycznie. Rutyna w końcu wszystko zmniejsza: efektywność, przyjemność, elastyczność. Wytrącenie z hipnotycznej homeostazy codzienności, spowodowane nawet najmniejszą zmianą zaburza poczucie bezpieczeństwa i maltretuje samoocenę. Najlepszą profilaktyką może okazać się, ta pozornie bezużyteczna, wstydliwa własna twórcza aktywność.

Po co pisać?
Choćby po to, by Twoje maile zaczęły zyskiwać magicznej mocy, bez konieczności używania emotikonów. Po to, by móc lepiej precyzować swoje myśli, by inni bez wysiłku mogli rozumieć co do nich piszesz, czy mówisz. By chcieli Cię usłyszeć.

Po co tańczyć?
Żeby połamać na kawałki i ostatecznie wydalić ten długi kij od szczotki, na którym jesteś osadzona/osadzony przez konwenanse, uprzedzenia, rytuały, zwyczaje, tradycję i zasady. Uzyskanie jakiejkolwiek kontroli nad swoim ciałem, może być bardzo wyzwalającym uczuciem również dla Twojego ducha. Tańcz dla siebie, nie dla innych.

Po co malować?
Żeby nauczyć się obserwacji świata swoimi oczami, a nie zestawem dwóch kolorów dołączonych jako wyposażenie standardowe Twojej codzienności. Monochromatyzm to termin okulistyczny, jeżeli na niego nie chorujesz, to pozwól sobie pokolorować kształty otoczenia zgodnie ze swoim „widzimisię”.

Po co grać na instrumencie?
Choćby po to by zobaczyć, jak 3 godziny mogą trwać tak krótko, usłyszeć jak dobrze zagrany akord albo kawałek walca Chopina w cis-moll mówi Ci: „jesteś wielka/wielki”!

Po co śpiewać?
Żeby nie wstydzić się mówić do ludzi swoim głosem i nauczyć się wyławiać wszystkie niuanse w mowie innych. Zaczniesz brzmieć cantabile espresivo mówiąc zwykłe „dzień dobry”!

Po co rzeźbić?
Żeby poczuć wielowymiarowość świata i że również wielowymiarowo można rozwiązywać problemy.

Zdecydowanie nieistotne jest, czy Twoje dzieła poznają i docenią inni. Mają być wartościowe dla Ciebie. Zaczyna się rok 2019, czy stoi coś na przeszkodzie żeby ogłosić go rokiem „Własnej Twórczości”?

Początki mogą być trudne, ale zrekompensuje to uczucie kiedy dojdziesz do momentu, gdy poczujesz prawie nieznośną lekkość tworzenia.

Bartosz Zamirowski
Napisz do autora: bz@www.bizlab.pl

Zobacz także: